niedziela, 27 lipca 2014

ROZDZIAŁ 2

~Laura~

- Wstawaj śpiochu ! - ten krzyk mnie obudził - Jest problem !
- Van idź stąd, bo ... - nie skończyłam, gdyż dostałam w twarz poduszką
- Ha ha ha, nie ma tak dobrze !
- Pff. To co to za problem? - zapytałam przewracając się na drugi bok
- Nie mamy żarcia - powiedziała i zrobiła smutne oczka
- To idź do sklepu i kup żarłoku.
Już jakieś pięć lat temu uodporniłam się na jej miny.
- Nie-e bo ty pójdziesz.
- Haha dobre żarty. Prawie wzięłam cię na serio.
- Nie-e - i jej sposób przeciągania końcówek - jak pięciolatka ! Ugh... - Bo?
- Bo-o ja jestem starsza i masz się mnie słuchać.
- A jak nie?
- To będę śpiewać refren "I will always love you" jak w operze - odparła z demonicznym uśmiechem.
To mi wystarczyło. Od razu zerwałam się z łóżka.
- OK ! OK ! Daj mi pięć minut!
- Kocham się siostra - rzuciła Van i posłała mi całusa, po czym wyszła.
"Ugh. Żarłok jeden" - pomyślałam. Następnie poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Zimna woda, która po mnie spływała, skutecznie mnie rozbudziła. Po tej czynności podeszłam do szafy i wzięłam do ręki pierwszy lepszy zestaw.



Do tego zrobiłam sobie lekki makijaż, rozczesałam włosy i zeszłam na dół.
- Masz tu kasę i listę zakupów, a ja idę na taras - rzuciła Van wychodząc z domu
Nie wytrzymam z nią ! Ale trudno. Jedni nie mają rodzeństwa wcale, a ja mam Taką siostrę. Dobre i tyle. No nic. Przynajmniej pooglądam sobie trochę nowe miasto.

Czułam się troszkę dziwnie, ponieważ co pięć  minut musiałam pytań kogoś z przechodniów o drogę. Jednak w końcu, po godzinie mojej tułaczki, dotarłam do spożywczaka.
Rany. Tu nawet sklepy są większe. Ten jeden jest tak wielki jak nasze centrum handlowe. Nie tracąc więcej czasu na wspominanie dawnych dzieji weszłam do sklepu. Długo szukałam interesujących mnie produktów. Tu można się zgubić ! A ja, jak to ja, w wolnej chwili lubię rozmyślać. Mam 17 lat, a dotąd nie spotkałam miłości. Nie liczę Georga. To było fatalne zauroczenie. Czy kiedyś ktoś mnie zechce? Nawet nikogo tu nie znam ...
Na mojej liście zakupów został tylko ser.
W sumie to moje życie miłosne można porównać do kupującego w sklepie... 
Chodzę po tym świecie jak po sklepie. Szukam mojego "księcia z bajki" jak aktualnie sera. Robię co mogę, bardzo się staram, a dotąd nie mogę znaleźć tego głupiego sera.
- Gdzie jesteś mój serze?! - zapytałam sama siebie
- Ekhm. Przepraszam. Nabiał jest po drugiej stronie sklepu - powiedziała dziewczyna z obsługi
- Eee...dziękuje. - odparłam zmieszana i udałam się we wskazanym kierunku.
Po chwili podążałam już do kasy. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam z budynku. Mam dobrą pamięć, więc zapamiętałam drogę powrotną. Szłam sobie spokojnie ulicą, aż w pewnym momencie zobaczyłam dziewczynę, która zbierała z chodnika porozrzucane zakupy.
- Może ci pomóc? - zapytałam niepewnie
- Oj byłabym bardzo wdzięczna - odparła, a na jej twarzy zawitał uśmiech
Schyliłam się więc i razem z blondynką zaczęłam zbierać produkty z ziemi.
- Wow. Naprawdę sporo tego - rzuciłam spoglądając na cztery ogromne popękane torby - szykuje się pewnie jakieś przyjęcie, co?
- Ech. Marzenia. Po prostu szykuje śniadanie dla mojej rodzinki.
- Awww, zjazd rodzinny?
- Nie. Trzej bracia i nasz przyjaciel. No w sumie to czterej bracia.
- I oni to zjedzą? - zapytałam zdumiona - Wiem, co to znaczy mieć za rodzeństwo żarłoka, bo mam siostrę, ale żeby aż tak?
- Moi bracia to kosmici, którzy przybrali ludzkie postacie. Są wiecznie głodni, ponieważ ich żołądki nie mają dna. Gzie się nie ruszą, tam robią bałagan. Do tego mają przynajmniej dwa razy dziennie "fazy głupawki" kiedy to drą się jak opętani i niszczą wszystko wokoło - skończyła blondynka z poważną miną.
Dokładnie po 5 sekundach ciszy, równocześnie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
- Czasem chciałabym mieć brata. Oczywiście kocham moją siostrę, ale miła byłaby taka odmiana - powiedziałam gdy w końcu  przestałyśmy się śmiać
- Tak? To świetnie! Słuchaj. Ja wezmę twoją siostrę, a oddam ci dwóch, a niech stracę, trzech braci! - odparła z entuzjazmem
Znów się roześmiałam. Ta dziewczyna jest po prostu obłędna!
- No a tak w ogóle, jestem Laura Marano
- Miło mi. A ja Delly, znaczy Rydel. Rydel Lynch.
W tym momencie wymieniłyśmy uśmiechy. Następnie skończyłyśmy zbierać zakupy blondynki.
- Dziękuje za pomoc Lauro
- Nie ma sprawy. Mieszkasz daleko stąd?
- Nawet nie, a co?
- W takim razie chętnie pomogę zanieść ci zakupy do domu.
- Nie. Nie ma mowy ! Nie będziesz dźwigać za mnie zakupów!
- Nie za ciebie, tylko z tobą.
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale. Pomóc ci to dla mnie przyjemność. Poza tym, ktoś musi dać przykład tym twoim kosmitom. Nie powinnaś sama dźwigać tylu toreb ! Według mnie, to oni nawet nie zasługują na śniadanie. Przemyśl to - powiedziałam i mrugnęłam do niej
- Jesteś dla mnie za dobra - rzekła uśmiechając się - w takim razie chodźmy.
Szłyśmy naprawdę niedługo. Trochę się zmartwiłam. Miałam nadzieję, że mieszkamy blisko siebie. A tu całkiem inny kierunek...szkoda. Pomimo tego, że trasa była krótka, udało mi się już trochę poznać Rydel. Jest taka radosna i otwarta.
- Ten budynek obrali kosmici, aby założyć tu swoje leże - powiedziała Delly, gdy stanęłyśmy pod jej mieszkaniem
- Wow. Co jak co, ale gust to oni mają - odparłam wpatrując się w budynek jak w obrazek:




- Dziękuje w ich imieniu - usłyszałam od rozbawionej moim zachowaniem dziewczyny - A może wejdziesz i sama im to powiesz. Chyba się polubicie.
- Dziękuje za zaproszenie, ale muszę się zbierać. Jak przed 10.00 nie wrócę do domu, to moja siostra zje mnie. Może innym razem.
- Och. No dobrze. Tu masz mój numer - dodała wręczając mi karteczkę. Zdzwonimy się?
- Jasne. Dzięki.
- To ja dziękuje. Za wszystko - powiedziała i mnie przytuliła
Byłam trochę zdziwiona tym gestem. Znamy się może z godzinę. W sumie nie jestem przyzwyczajona do takich zachowań. Nigdy nie miałam przyjaciółki. Pomimo to zaraz odwzajemniłam uścisk blondynki.
- Pa Laura - rzuciła wchodząc do domu
- Pa Rydel.
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie, a do uszu włożyłam słuchawki. Po chwili usłyszałam swój ulubiony zespół - Maroon 5. Podśpiewując sobie pod nosem, tanecznym krokiem podążyłam w stronę domu.




~Narrator~

Gdy tylko Rydel zamknęła za sobą drzwi usłyszała to ... Ryk biegnących dzikich wieprzy
- RYDEL !
- DELLY !
- SIOSTRA !
- ŚNIADANKO !
Mniej więcej takie krzyki towarzyszyły tym wieprzom.
- Jak dobrze, że jesteś ! Ross umiera z głodu ! - krzyknął Riker wskazując na leżącego na podłodze brata
- A mi się burczenie w brzuchu zepsuło, bo tak długo mi w nim burczało ! - poinformował wszystkich bardzo inteligentnie Ell
- A ja prawie zjadłem Rikera z tego głodu ! - wykrzyczał Rocky
W tym momencie Rydel spojrzała na najstarszego brata z miną : "Błagam, powiedz że to żart"
- To prawda - odpowiedział i pokazał wszystkim swoją rękę, na której było widać odciśnięte zęby
- Aaa. Dlatego Rockiemu psuje się zgryz - powiedziała sama do siebie
- Toooo.....co na śniadanie? - zapytał niedoszły kanibal - A tak w ogóle to co ty tam tyle robiłaś? Do spa poszłaś? - zaatakował siostrę wzburzony.
Każdy z chłopców chciał dorzucić coś od siebie, więc zrobił się straszne harmider. Wśród krzyków dało się usłyszeć:
" Mogliśmy się pozabijać! "
" Wiesz jak teraz będę tęsknić za moim burczeniem? "
" Myślisz że zapałki mogą być zagrożeniem dla życia na ziemi? "
I wiele innych. Za dużo by wypisywać.
- DOŚĆ! - w pewnym momencie krzyknęła Delly, a w całym domu zapanowała grobowa cisza. - Mam dość. Myślicie że gotowanie dla was jest przyjemne? Że taszczenie dziesięciokilogramowych toreb ze sklepu jest miłe?
- Nieee - odpowiedzieli skruszeni chłopcy i spuścili głowy - Przepraszamy cię! Jesteś najlepsza na świecie - dodali chórem
Ale tu to codzienność. Chłopcu coś majstrują, Rydel na nich wrzeszczy, oni przepraszają, a ona ma za dobre serduszko więc im wybacza. Jednak nie dziś.
- Przyjmuję przeprosiny - odparła blondynka - jednak odbyłam dziś bardzo miłą rozmowę z pewną dziewczyną. I to właśnie ona uświadomiła mi, że nie zasługujecie na śniadanie.
- A to niby że bo? - zapytał Rocky
- Bo według niej powinniście pomóc mi z zakupami. I teraz wiem, że ona ma rację. Już nie będę sama taszczyć tych toreb. - wskazała ręką na  reklamówki - Jak mi nie pomożecie, to nie będzie jedzonka.
- Ale co ta dziewczyna niby wie? - zapytał oburzony Riker
- Opowiedziałam jej o was co nieco. W każdym bądź razie. Ja nie jestem głodna, a wy nie dostaniecie ode mnie do jedzenia nic. Przynajmniej nie dziś.
Po tych słowach Rydel skierowała się do swojego pokoju.
- To - zaczął Ell - co na śniadanko ?
- Popaczajcie. Delly kupiła jajka - poinformował zebranych Ross.
- To może jajecznica? - zapytał Riker
- Może być ! - odpowiedzieli pozostali

________________________________________________________________________
Hej :D 
Dziękuje za komenty i bardzo wiele miłych słów :3
Przepraszam też, że tak dawno nie było rozdziału, ale mam urwanie głowy w domu. Dopiero dziś dorwałam się do laptopa siostry i dodaje.
Jeszcze raz dziękuje Wam że jesteście. Od teraz rozdziały będą co niedziele. Jeśli mi się uda to też w tygodniu. Next może jutro, bo mam już napisane do 6 rozdziału :3
Pozdrowionka ;*
~Rose

poniedziałek, 14 lipca 2014

ROZDZIAŁ 1

~Laura~
01.01.2013
Drogi Pamiętniku !
Tak wiem. Gdzieś ty była ?! Minęły cztery lata ! Spokojnie, już mówię.
Zacznę od dnia, gdy wróciłam do domu po koncercie "Maroon 5". Tego dnia po trzech godzinach błogiego snu obudził mnie wrzask Van. I rozpętało się piekło. Na jakiejś stronce internetowej był artykuł o wspomnianym wcześniej przeze mnie koncercie. Na moje nieszczęście zostałam uwieczniona na paru zdjęciach znajdujących się pod notką. Ness zaczęła swoje wywody. Przez dwie godziny wrzeszczała na mnie. Próbowałam się tłumaczyć : otrzymałam od niej zgodę, ale to tylko jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. Skończyło się na tym, że otrzymałam następujące  kary: 
- rekwiracja pamiętnika na czas nieokreślony,
- zakaz korzystania z laptopa i telewizora przez miesiąc,
- sprzątanie całego domu przez miesiąc,
- cisza nocna o 21.00 przez dwa miesiące.
I tak niezbyt wesoło mijały mi te dni, lecz w końcu czas kar się skończył. Poprosiłam więc grzecznie moją siostrę o zwrot pamiętnika, a ona poinformowała mnie, że Cię zgubiła.
Więc czemu teraz to piszę? A więc. Dużo działo się przez te cztery lata. Za dużo, aby Ci opowiedzieć. Van na przykład zainteresowała się aktorstwem. Chodziła na jakieś tam kursy, a ja musiałam łazić z nią. Nawet mi się to spodobało. Aktorstwo może być moim planem "B" na przyszłość. praca na planie okazała się pasją życiową Van i niedawno dostała propozycję występowania w serialu. Był tylko jeden problem. Moja siostra zaczyna pracę od Nowego Roku (2013)  w Miami. A my mieszkamy w Chicago. W sumie to mieszkałyśmy. Wraz z Ness postanowiłyśmy się przeprowadzić, a że Van jest pełnoletnia nie będzie  tym jakichś szczególnych komplikacji. Pasuje mi to. Miła zmiana. Znalazłam Cię przy okazji pakowania rzeczy do przeprowadzki. Leżałeś zakopany w brudnym pudle pod sofą w salonie. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Teraz jestem już za stara na pamiętniki. Siedemnaście lat co całkiem pokaźny wiek xD. Tak więc kończę. Twoja od zawsze i na zawsze...
Laura <3

Po napisaniu ostatniego słowa zamknęłam pamiętnik i cicho westchnęłam. Mój wiek nie jest jedyną przyczyną porzucenia go. Chodzi głównie o wspomnienia. Wspomnienia, których chcę się pozbyć
- Jesteś już gotowa? - zapytała Van wchodząc do mojego pokoju - za pół godziny mamy być na lotnisku, zaraz przyjedzie po nas transport,
- Już, już. Zaraz schodzę - odparłam, a moja siostra zbiegła do salonu
Szybko, już po raz ostatni, spojrzałam na mój pokój. Pomimo wszystko, tak troszkę, będę tęsknić za Chicago. Wrzuciłam pamiętnik do torby i zeszłam na dół. W tym momencie pod nasz dom podjechała taksówka.
"Już czas. Żegnaj domku" - pomyślałam i wsiadłam do pojazdu, który zawiózł mnie i moją siostrę na lotnisko.

* w samolocie *
- Cieszysz się? - zapytała Van - No wiesz, z przeprowadzki.
- Tak, bardzo. Tylko jedno mnie zastanawia.
- Mianowicie?
- Co z tobą i Avanem?
- Damy radę - odparła wesoło, choć w jej oczach dostrzegłam cień smutku - W końcu istnieje wiele związków na odległość.
Po minie mojej siostry wywnioskowałam, że lepiej nie ciągnąć tego tematu. Spojrzałam w okno i uśmiechnęłam się do siebie. Teraz wszystko będzie lepiej. Nowy Rok, nowe miasto, nowi ludzie - czysta karta. Miejsce, gdzie nikt nie będzie wiedział o moich sukcesach i porażkach. Gdzie nikt nie będzie wypominał mi błędów. Miasto bez tego, który zrobił mi coś gorszego od złamania serca. Po prostu nowe życie. Od teraz nie będę się już bać. Nie dam nikomu się zranić. Z każdej opresji wyjdę silniejsza niż jestem. Nic nie stanie mi na drodze do szczęścia. To mój czas. Po tych rozmyślaniach oparłam głowę na ramieniu siostry i zasnęłam.

* po wylądowaniu *
Po wylądowaniu wszystko działo się niesłychanie szybko. Padało. Lało jak z cebra. Pośpiech był więc konieczny. Nie chciałam, aby moje bagaże przemokły. Van jednak wszystko doskonale zorganizowała i po czterdziestu minutach moim oczom ukazał się piękny dom:



Aż otworzyłam buzię ze zdziwienia. O takim zawsze marzyłam. Rzuciłam się Van na szyję i mocno uścisnęłam:
- On jest niesamowity - powiedziałam
Widziałam jak moja siostra serdecznie się uśmiecha. Cieszyła się, że w tym domu będę szczęśliwa
- No leć obejrzeć resztę - odparła, a ja jak pięcioletnie dziecko w podskokach pobiegłam do mieszkania. W środku było tak samo niesamowicie jak na zewnątrz. Dokładnie oglądałam każde pomieszczenie. Pierwszym jakie rzuciło mi się w oczy był salon:


Następnie przeszłam do kuchni i jadalni:



Nie zwlekając ani chwil dłużej pobiegłam na górę. Moim oczom ukazał się pokój Vanessy:


Wow. Śliczny. A teraz najważniejsze. Mój pokój. Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam to:


Jeejuuuu...on jest idealny ! Od razu rzuciłam się na łóżko. Mmmmmm jak wygodnie ! Leżałam tak i rozglądałam się po pomieszczeniu. Nagle zobaczyłam dodatkowe drzwi. Otworzyłam je i nie mogłam uwierzyć. Będę mieć własną łazienkę ! Jej ! Koniec czekania paru godzin aż Van zwolni to, jakże potrzebne, pomieszczenie. Moja prywatna łazienka wyglądała tak :


OMG. Ta łazienka wygląda lepiej niż mój poprzedni pokój ! W tym momencie swoją obecnością zaszczyciła mnie moja siostra. Od razu rzuciłam jej się na szyję i ucałowałam w policzek.
- Dziękuje Van ! Ten dom jest idealny ! I ten pokój ! Wiedziałaś, że uwielbiam pomarańczowy i zielony. Jesteś najlepszą siostrą na świecie! - gadałam tak jak najęta, aż Ness zaczęła się śmiać.
Otwierałaś może ukryte drzwi?
- Co otwierałam ? - zapytałam zdumiona
- Aaa. Czyli nie otwierałaś. To ja cię zostawię a ty sobie ich poszukaj. 
- Nie, nie, Van ! Pokaż mi, pokaż mi - zaczęłam skakać przed siostrą przez co jeszcze bardziej ją rozśmieszyłam.
- No już - odparła, gdy przestała się śmiać - podejdź do regału z książkami
- Zrobione - rzekłam podchodząc to wspomnianego mebla,
- Widzisz taką statuetkę?
- Tak jest !
- To teraz ją pociągnij.
Zrobiłam tak jak rozkazała mi siostra. Ku mojemu zaskoczeniu regał otworzył się jak zwykłe drzwi odsłaniając przejście. Weszłam więc do środka i zobaczyłam coś niesamowitego:



- Aaaaaa ! Van ! Van ! To pianino ! - zaczęłam piszczeć
- Jesteś bardzo spostrzegawcza ma siostro
Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię !!!
- Oj przestań bo się zarumienię - odparła rozbawiona - A teraz do wyra !
- Ale Vaaaaaan nie widziałam jeszcze podwórka - zaczęłam się żalić - Ani pokoi gościnnych, ani twojej łazienki, ani ogólnej łazienki, ani...
- Zaraz zaraz. Co ty masz z tymi łazienkami?
- Vaaan - nie dawałam za wygraną
- Co Van, co Van ? Nie ma. Zdążyłabyś ze wszystkim, tylko jeden pokój potrafiłaś oglądać godzinę. Jest 22.23 a ja już mam dość wrażeń na jeden dzień. Ty spałaś w samolocie a ja całą drogę załatwiałam ostatnie formalności, transport i ...
- Okej rozumiem. Dziękuję waszmości za wszelki wysiłek jaki Pani włożyła w przeprowadzkę - powiedziałam skłaniając się - Jestem niewymownie wdzięczna
- Ach dziękuje. Jednak spać już musisz. A teraz powstań.
Po tych słowach obydwie wybuchłyśmy śmiechem. Van poszła do swojego pokoju, a ja szybko się umyłam i przebrałam w piżamę. Następnie położyłam się w nowym łóżku i zaczęłam myśleć. Tak. Teraz na pewno wszystko będzie lepsze. Zapomnę o ... Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Dostałam SMSa.
"Dobranoc siostrzyczko :**" - od Van
Uśmiechnęłam się do ekranu
"Dobranoc mości pani'' - odpisałam
"Jeszcze raz dziękuje <3" - wysłałam jeszcze jednego SMSa
Następnie schowałam telefon pod poduszkę i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
________________________________________________________________________

Jest pierwszy rozdział. Dziękuje dziewczyną, które skomentowały Prolog. Dałyście mi wiarę ! Haha xD No nic. Dziękuje wszystkim, którzy czytają. Ponad 100 wyświetleń ! Może dla niektórych to mało, ale dla mnie wiele. Naprawdę.I jeszcze jedno: Jak masz czas i chęci możesz skomentować, a jak nie to się przecież nie obrażę. Ważne, że czytasz ! :D
~Rose


wtorek, 8 lipca 2014

PROLOG

~Laura~
31.12.2009
Drogi Pamiętniku !
Nie wierzę ! Zostaje w domu sama ! A dziś jest Sylwester ! Yay ! Na prawdę nie mogę uwierzyć. Ale czemu się cieszę? Nie martw się, zaraz wszystko Ci opowiem.

Podniosłam długopis i przygryzłam wargę.
- Laura ! - usłyszałam nagle krzyk - Wychodzę !
To moja siostra - Vanessa. Szybko zrzuciłam z siebie koc, którym byłam przykryta, odłożyłam długopis i pamiętnik na stolik i zbiegłam na dół.
- Pa Van - powiedziałam przytulając siostrę - Baw się dobrze.
- Dzięki. Na pewno będę - odparła z uśmiechem - Ale...poradzisz sobie? - zapytała już po raz 100 
- Tak tak. Bo wiesz:
O mnie się nie martw, o mnie się nie martw Ja sobie radę dam
Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma
Ja sobie radę dam !

Zaczęłam śpiewać i robić tak zwane "jazzowe rączki". Van tylko teatralnie przewróciła oczami i wyszła. Jeszcze chwilkę stałam przed drzwiami po czym zerknęłam na zegarek. Już 14.00.
Pobiegłam więc do swojego pokoju, wzięłam do ręki pamiętnik, położyłam się na łóżku i kontynuowałam pisanie:

Rodzicie, jak to oni, oczywiście nie przyjechali. Znowu mają jakieś "pilne zlecenie" w tej pracy w Irlandii. Ale tego się spodziewałam. Zawsze tak jest. Zaskoczeniem było natomiast to, że Van wybiera się ze swoimi "koleżańciami WŻT" (czyt. wstrętne rzygam tęczą) na imprezę noworoczną. Świetnie !  Zamartwiała się czy dam sobie radę, ale w końcu mam czternaście lat. Potrafię o siebie zadbać. Aby wynagrodzić mi to, że w Nowy Rok będę sama, pozwoliła mi robić cokolwiek zechcę. To jest genialne !  Od razu wiedziałam co zrobię. Wybiorę się na koncert "Maroon 5" ! Już dwa miesiące temu kupiłam bilet. Oczywiście nic nie powiedziałam siostrze. Czekałam na odpowiedni moment, a tu - tak wspaniale rozwiązał się mój problem ! Marzę o takim koncercie od zawsze. Moja siostra nie wzięła mnie na poważnie, gdy prosiłam o zgodę na wyjście na koncert. Tylko się roześmiała. Ja już tam wiem co myślała: "Oj moja malutka siostrzyczka. Zamówi pizzę, nakupi lodów i całą noc będzie oglądać romansidła. Hahaha. To jest jej 'wyjście na koncert'. Oj głupiutka głupiutka." Pomimo to zgodę otrzymałam i Van nie może temu zaprzeczyć. Ja już natomiast wszystko dokładnie zaplanowałam...ale hej ! Rozpisałam się. No nic. I tak już nie mam czasu. Muszę się przygotować. Życz mi udanego Sylwestra ! :3
Twoja Laura <3


No. Skończyłam. Pomyślałam jeszcze raz o dzisiejszym wieczorze. To najlepszy dzień w życiu !  Ze szczęścia i wszechogarniającej mnie radości zaczęłam piszczeć i kopać nogami w łóżko. Po krótkiej chwilce uspokoiłam się. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. Nagle zaburczało mi w brzuchu. W sumie lepiej zjeść coś teraz. Na koncercie na pewno wszystko będzie niewyobrażalnie drogie. Nie zwlekając ani chwili dłużej zabrałam się do robienia kanapek. Uwinęłam się z tym w pięć minut, po czym zjadłam przygotowany posiłek, pozmywałam i udałam się na górę, aby wybrać jakiś strój. Otworzyłam szafę i długo zastanawiałam się nad tym, co na siebie założyć. Suma sumarum wybrałam tę sukienkę: 


Wzięłam ją do ręki i podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie wybrany strój. Następnie wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz, na wieczór mojego życia.

Ech. Czułam się co najmniej niekomfortowo. Wszyscy rzucali na mnie dziwne spojrzenia. No tak. Bo to taka sensacja zobaczyć nastolatkę ( wyglądającą na dziesięć lat) idącą w samej sukience (przy temperaturze siedmiu stopni) samotnie przez miasto ! I to w Sylwestra ! Pff -.-
No ale w końcu siostra mi pozwoliła. Fuck. Może powinnam zabrać kurtkę? Zaraz zamarznę! Nie rozczulając się jednak zbytnio nad tymi myślami przyspieszyłam kroku i po piętnastu minutach byłam na miejscu. Zadowolona podeszłam do brami i już miałam wejść do lokalu, ale ochroniarz mnie powstrzymał. Kucnął przede mną, spoglądnął na swojego kolegę, a potem znowu na mnie:
- Cio dziecinko, ziabłądziłaś? - powiedział drwiąc ze mnie, na co jego kolega wybuchł śmiechem.
- Nie ! Tak się składa, że mam bilet ! I nie jestem taka mała ! - krzyknęłam zdenerwowana po czym zacisnęłam usta w kreskę i popatrzyłam na ochroniarza najgroźniejszym spojrzeniem na jakie było mnie stać. On natomiast znowu zaczął rechotać jak ropucha. Frajer.
- Słuchaj. Nie wiem skąd wytrzasnęłaś ten bilet, ale ta impreza jest dla pełnoletnich. Nie wejdziesz tu - odparł i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć wziął mnie pod ręce i zaniósł za ogrodzenie otaczające lokal.
- Bill ! - wrzeszczał - To już wszyscy, nie ?!
- Tak Tony ! - odwrzeszczał tamten
Tony, jak się przed chwilą dowiedziałam, tylko wrednie się uśmiechnął i zamknął bramkę prowadzącą na teren lokalu na klucz.
- Życzę miłego Sylwestra - zaskrzeczał pokazując swoje żółte, wybrakowane zęby. Fuuu.
Już po chwili wraz z Billem zniknął mi z oczu.
Czułam się taka pusta. Moje marzenie, a raczej szansa na jego zrealizowanie, pękła jak bańka mydlana. Poczułam ogromny żal, ale i wściekłość. Tak. Zdecydowanie byłam wściekła. Wściekłą na to, że wyglądam jak małolata, wściekła na tego debila Tonego i na cały świat. Lecz po chwili zdałam sobie sprawę z czegoś jeszcze. Jestem bezradna. Nic nie mogę zrobić. W tym momencie ogarnęła mnie rozpacz. Opadłam na ziemię i zakryłam twarz rękami. Nie wiem ile tak siedziałam, ale w pewnym momencie poczułam, że ktoś siada obok mnie.
- Młodzi mają przesrane, co? - usłyszałam chłopięcy głos.
Obróciłam głowę w lewo. Pierwszym co zobaczyłam były oczy. Ale nie byle jakie. Oj nie. Korzenne. Co ja wygaduję? To jest najpiękniejszy odcień brązu na świecie ! Niczym gorąca, płynna czekolada. Te oczy chciały mi coś przekazać. Tak czułam. Zatraciłam się w nich bez pamięci.
- No - tylko tyle udało mi się wykrztusić, gdy jakimś cudem wyrwałam się z sideł tego spojrzenia. Momentalnie wbiłam wzrok w ziemię. Nie chciałam aby to się powtórzyło.
- To co ...? Chciałaś się wbić na koncert bez biletu? - zapytał chłopak
- Właśnie nie ! - zbulwersowałam się i spojrzałam na mojego rozmówcę. "Wow". To pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy. On jest śliczny ! Ach i te włosy, ale ... ogarnij się Laura ! - Wydałam na niego wszystkie moje oszczędności, a ten debil powiedział, że jestem za młoda - skarżyłam się
- To i tak dobrze. Ja jestem tu całkowicie nielegalnie. Nawet rodzice nie wiedzą gdzie jestem - odparł i mrugnął do mnie.
- Będą na ciebie źli, co?
- Pff. Przeżyje. W końcu czego nie robi się dla "Maroon 5"
- Zauważ, że siedzimy tu zamiast być w środku.
Mina chłopaka zrzedła, jednak po chwili zmrużył oczy i wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą. Nagle w jego spojrzeniu dostrzegłam iskierki.
- O co chodzi? - zapytałam
- Po prostu przemkniemy się do środka.
- Tak? A masz już może opracowany genialny plan? - zapytałam z ironią
Wewnątrz jednak poczułam niepokój. Nie chciałam się narażać.  Może nie jestem całkiem święta, ale zaliczam się raczej do 'grzecznych dziewczynek'.
- A mam. Popatrz. Przejdziemy przez tą siatkę.
- No chyba cię pogrzało. Ona ma ze trzy metry wysokości i drut u góry, zapewne pod napięciem. nie da rady !
- A kto mówi o przejściu ponad nim? - zapytał blondyn z chytrym uśmieszkiem
- Nieee. Rób co chcesz, ale ja odpadam.
- Boisz się?
TAK! Okropnie. Jak...nie, nie będę przeklinać. Po prostu lubię swoje życie, a jak wpadnę to Van mnie zabije !  Ale na mięczaka wyjść też nie mogę...
- Nie. Po prostu nie uważam iż twa idea, jakakolwiek by nie była, mogła by być stosowna do zaistniałej sytuacji.
-Nie przekonasz mnie słowami, których nie rozumiem - roześmiał się - Po prostu się boisz ! Tchórzliwa jak kurczak ! - chłopak wstał i zaczął odwalać "taniec kurczaka" gdacząc jak psychopata.
- Ależ ty  jesteś dojrzały... Mógłbyś wymyślić coś bardziej oryginalnego - odparłam z udawanym spokojem.
- KoKOkokoKOkookoKOKOO !!!
- Przestań. Dość.
- KuukuuRYYKUUUUU !!!!!!!
- DOBRA, RANY !!! GADAJ JAKI MASZ PLAN !!! - wydarłam się.
- Jest ! - powiedział uradowany i pociągnął mnie za rękę. Po chwili dotarliśmy do samego końca ogrodzenia. - Zrobimy tu podkop !
- Haha, dobre żarty - odparłam, ale w tym momencie zobaczyłam zupełnie poważną minę blondyna - Oj nie - jęknęłam
Chłopak odpowiedział mi szerokim uśmiechem. No cóż, w końcu czego nie robi się dla "Maroon 5" 
- To czym niby mamy kopać? - zapytałam
- Bozia rączek nie dała? - odparł pytaniem na pytanie
"Ugh. będzie co wspominać" - pomyślałam i nie zwlekając dłużej zaczęliśmy kopać. Zajęło nam to godzinę. Czuję, że zaraz ręce mi odpadną, ale nareszcie skończyliśmy. Przecisnęliśmy się stworzony właśnie podkop i znaleźliśmy się na terenie budynku.
- Patrz. Jesteśmy. Teraz z górki - poinformował mnie nieznajomy z bananem na twarzy.
Tylko westchnęłam. Szczerze? Dokładnie nie pamiętam dalszego biegu wydarzeń. Wszystko działo się tak szybko... Wiem, że jakiś ochroniarz zaczął nas gonić, lecz udało się nam uciec ( jak dobrze było ćwiczyć na wf-ie !) Potem wdrapaliśmy się na ścianę budynku i do środka dostaliśmy się przez uchylone okno. Bez problemu dostaliśmy się pod samą scenę - mój bardzo niski wzrost w końcu na coś się przydał. Nigdy nie myślałam, że na żywo wraz z "Maroon 5" będę odliczać sekundy do Nowego Roku ! Wow ! To jest tak piękne, że aż nierealne !  Cały koncert trwał jeszcze w najlepsze. Wraz z blondynem udaliśmy się do stoiska, które znajdowało się na zewnątrz, aby kupić coś do picia. Po czterech godzinach śpiewania wraz z "Maroon 5" i rozwrzeszczaną publiką naprawdę chce się pić. Uwierzcie. Wszystko było idealne, aż w pewnym momencie na teren budynku wpadło rozwścieczone małżeństwo. Zmierzało w naszym kierunku.
- To twoi rodzice? - spytałam chłopaka szeptem
- Tak - odszepnął trochę wystraszony
- CO TO MA BYĆ ??!! - krzyczała kobieta - CO TY TU DO CHOLERY JASNEJ ROBISZ ??!!
- TŁUMACZ SIĘ !!! - zawtórował jej mężczyzna.
Stałam z boku wystraszona. Ja nigdy nie pakuję się w kłopoty. Zapewne moje oczy były wielkości piłek do koszykówki, bo po chwili małżeństwo się trochę uspokoiło
- A ty co tutaj robisz dziecko? - spytała spokojniejszym tonem kobieta - Znasz numer do swoich rodziców? Zadzwonimy do nich.
- Nikogo nie ma w domu - palnęłam. Ale ja jestem głupia !  Teraz pewnie wyślą mnie na komisariat, a wtedy ... moje życie skończy się za wcześnie - Mama i tata są w środku - skłamałam bez zająknięcia wskazując na lokal.
Małżeństwo tylko popatrzyło na mnie niepewnie.
- No nic. Lepiej już do nich wracaj. - odparł mężczyzna - A z tobą pogadam sobie w domu. - poinformował z morderczym spojrzeniem syna. 
Kobieta tylko złapała mojego towarzysza za ucho i zaczęła ciągnąć go do samochodu. Dziwne. Skąd oni wiedzieli, że chłopak ... właśnie, chłopak !
- Hej ! - krzyknęłam nie zwracając uwagi na jego rodziców - Nawet nie wiem jak masz na imię !
- Ross ! - odkrzyknął - A ty ?
- Laura !
- Miło było cię poznać Lauro !
- Ciebie też !
Tych słów jednak blondyn chyba nie usłyszał, ponieważ drzwi samochodu się zatrzasnęły i pojazd zniknął w ciemności.
- Pa Ross. Szkoda, że się już nigdy więcej nie spotkamy - rzuciłam pod nosem. Polubiłam go.
- To ty !? - nagle usłyszałam skrzekliwy wrzask - Jak tu wlazłaś do !@$#!%!
- Cześć Tony ! - krzyknęłam -  Fajnie było cię poznać, ale tak na przyszłość - myj zęby !
Po tych słowach rzuciłam się do ucieczki przed wściekłym ochroniarzem.

Uciekłam. Nie wiem jakim cudem jednego dnia znalazłam w sobie tyle energii. To nie ważne. Ważne, że dostałam się do domu. Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo jestem wyczerpana. Ledwo żywa próbowałam otworzyć drzwi do mieszkania. Po pięciu minutach uświadomiłam sobie, że zamknęłam je na klucz. Kolejne dziesięć minut straciłam na próbach włożenia klucza do zamka. Gdy tylko to mi się udało padłam na kanapę i nie przebierając się ani nie myjąc zasnęłam. Nie zdawałam sobie sprawy, jakie piekło przeżyje po powrocie Vanessy.

________________________________________________________________________

No hej ! Prolog napisany. Nareszcie :D Pytanko : Podoba Wam się wygląd bloga? I czy podoba się Wam sposób pisania? Jeśli macie jakieś uwagi, piszcie. Poproszę też pięknie o komentarze, bo dzięki nich wiem czy choć jedna osoba czyta. Później już nie będę nudzić o tych komentarzach :P Obiecuje. Jak się Wam spodoba to możecie polecić innym - nie obrażę się ^^. Całuski dla Was wszystkich


~ Rose

poniedziałek, 7 lipca 2014

Hej :D

Jestem nowa. Już dawno miałam założyć swojego bloga, ale po przeczytaniu innych blogów...zwątpiłam w swoje siły ;d Ale raz się żyje i postanowiłam umieszczać tu swoje wypociny xD Mam nadzieję że się Wam spodobają. :3
Jeszcze chciałabym coś dodać:
Jest mnóstwo blogów o Auslly i Raurze. Normalnie nie da rady zliczyć :) Przepraszam jeśli w moich opowiadaniach pojawi się pomysł z któregoś z nich. Uwierzcie zostało już napisane tyle historii (czasem nienormalnych xD), że trudno aby nie powtórzyć tego samego wydarzenia. Jak coś to przepraszam, sama aż tak wielu blogów nie czytałam i jeśli coś się powtórzy, to wiedzcie, że robię to nieświadomie ;3
I zachęcam Was do czytania <3
~ Rose

Jeszcze jedno xD. Po prostu denerwuje mnie, że jak ja wchodzę w swoje posty to liczba wyświetleń się zwiększa. Nie wiem czy ktoś czyta :/ Więc pięknie proszę, aby Ci co czytają na przykład pod Prologiem albo po tym napisali: "czytam" albo jakoś tak. Pięknie proszę <3