piątek, 26 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 11

~Laura~

   Praca nad serialem idzie pełną parą. Nie mamy ani chwili wytchnienia. Dosłownie. Pracujemy od 5 do 22. Po drodze mamy dwie 5-minutowe przerwy. Masakra.
   Dlatego nie trudno domyślić się jak wyglądała nasza reakcja, gdy reżyser zarządził miesięczny odpoczynek. Takie nasze wakacje. Wszyscy skakaliśmy jak jakieś debile, a Ell i Rocky, którzy nawet nie wiem skąd się wzięli i co oni mają do tego - w końcu nie grają w serialu - zaczęli gryźć cudze buty. Szaleństwo.
   Teraz właśnie pojawiło się pytanie - co będziemy robić? Nie zastanawialiśmy się długo. Mój pomysł, aby uprawiać ćwiczenia na trasie lodówka-łóżko pobiła propozycja Lynchów, by pojechać na tydzień do ich domku w górach. Nie oznacza to jednak, że całkowicie porzucę swój pomysł. Co to to nie! Mam zamiar blisko zapoznać się z tamtejszą lodówką i wdać się w romans z łóżkiem. Jak szaleć to szaleć!
   Umówiłam się z Delly w galerii, aby obgadać szczegóły wypadu i właśnie jechałam na to spotkanie. Nie lubię jeździć taksówkami. Po prostu się wtedy boję. Co innego, gdy prowadzi ktoś komu ufam, a taki taksówkarz? A jak to jakiś pijak, albo zboczeniec? Dlatego właśnie preferuję spacerek. Dotlenić się można, wczuć się w życie miasta. Niestety czasem zdarzają się sytuacje,  gdy taksówka jest nieunikniona. To właśnie taka sytuacja. 
- Może pan zwolnić? - zapytałam lekko podenerwowana
- Zluzuj gacie jedziemy 80
- Proszę jednak, aby pan zwolnił - odparłam stanowczo
- Jakaś nienormalna - prychnął pod nosem, i tak słyszałam
Niech ma mnie za nienormalną, co mnie to. Ja wiem swoje. Życie jest tak piękne, daje nam tyle możliwości. Pomimo tego, że czasem jest źle, to trzeba dostrzegać we wszystkim ksztę dobra. Może to i prawda, że w życiu piękne są tylko chwile. Ja jednak jestem optymistką i zamierzam cieszyć się najmniejszym dobrem, jakie mnie spotyka. Życie jest ... kruche. Wystarczy króciutka chwila, aby je zgasić. Szarpnięcie, pisk opon, rażące światło, krzyk, potworny ból, ciemność ... to właśnie widzę teraz w myślach. Jeden nieostrożny ruch, jedno odwrócenie wzroku, jedna sekunda nieuwagi, jedno istnienie mniej...
Nie wiem jak inni, ale ja wolę poświęcić 5 minut więcej na dotarcie do celu. Lepsze to niż śmierć, nieprawdaż?
Po jakimś czasie taksówka się zatrzymała, a ja z ulgą wysiadłam z pojazdu, wcześniej płacąc mężczyźnie. Ten z piskiem opon odjechał.
Nie myśląc już o całkiem dołujących rzeczach ruszyłam w stronę galerii. Delly wypatrzyłam bez problemu. Siedziała na ławce w różowych okularach, grając w coś na telefonie z zawziętą miną. Podeszłam więc do niej:
- Flappy bird? - zapytałam
- Taa.....szlag! ZNOWU ?! Nienawidzę tego ! Głupi telefon! Czemu ten debilny ptak nie podskoczył!!!! - zaczęła wrzeszczeć wymachując rękami na wszystkie strony
- Ryd. Wiesz że cię kocham, ale jak dalej pójdzie przestanę się do ciebie przyznawać i wyślę do schroniska. Chociaż ten hycel chyba mnie wyręczy - zaśmiałam się wskazując głową na faceta z wielką siatką, który z uwagą przyglądał się blondynce z miną "ciekawe ile za taką dostanę"
- HaHa - nieśmieszne - odparła niby naburmuszona
- Oj no choć już tu i nie gniewaj
Delly wstała i przytuliłyśmy się na powitanie. Hycel natomiast widocznie się zawiódł, bo zaczął gadać coś pod nosem i niezadowolony odszedł w przeciwnym kierunku.
My natomiast usiadłyśmy z powrotem na ławce. 
- Słuchaj Lau, muszę się streszczać. Za godzinę przychodzi ślusarz, żeby naprawić zamki co Riker z Rossem zapchali plasteliną, więc dziś nie pochodzimy po sklepach. Nie pozwolę, aby te małpy były same jak on przyjdzie. Przepraszam kochana, wiem jak się cieszyłaś na ten nasz wypad.
- Spoko - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Tak naprawdę byłam bardzo zawiedziona. Od tygodni planowałyśmy z Rydel wspólny wypad...
- Mów jak to wygląda
Blondynka odetchnęła z ulgą. Od razu było widać, że zamartwiała się jak zareaguję. Założyła nogę na nogę i zaczęła:
- To tak. Nasz domek znajduje się daleko od najbliższego miasta. W promieniu 4 kilometrów nie ma żadnego innego budynku. To takie trochę..odludzie. Idealne, kiedy chce się odpocząć. Musisz wziąć ze sobą jakąś kurtkę, czapkę. Ogólnie zimowe ubrania. W końcu jedziemy w góry, co nie? Co by tu jeszcze ....
- Jest prąd? - przerwałam jej
- Jeszcze się pytasz? Może chatka jest na odludziu, ale to nie dziura! Pewnie, że jest prąd! - zaśmiałyśmy się
- Droga zajmie nam kilka godzin, a prowiant szykują chłopcy, więc nie musisz się o to martwić.
- Chłopcy? - zapytałam z niedowierzaniem
- Taaa...może jednak lepiej coś przygotuj i jeszcze ...
Nie dane mi było jednak dowiedzieć się "co jeszcze", gdyż blondynce zadzwonił telefon.

R: Dzień dobry. 
Jest pan wcześniej? 
Jak to nie chcą wpuścić pana do domu? 
Ale jaki kisiel?! 
Tak tak już jadę! 

- Laura przep..
- Tak tak wiem. Sprawa kiślowa. Leć już - zaśmiałam się
- Dziękuje - obdarzyła mnie wdzięcznym spojrzeniem.
Potem to tylko przytulas na pożegnanie i już jej nie było. Ech, a zapowiadał się taki piękny dzień! Ale mam jeszcze Van! Tak. Ona na pewno znajdzie dla mnie chwilkę. Wyjęłam więc telefon i wysłałam siostrze wiadomość:
"Przyjedź do galerii. Pójdziemy na zakupy! :D"
Już po minucie otrzymałam odpowiedź:
" Debilizm Lynchów zepsuł ci popołudnie z Rydel?"
Jak ona mnie dobrze zna
"Tak...:/"
"Dobra zaraz będę :)"
"Świetnie ! <3"
Jedną z wielu zalet mojej siostry jest to, że od razu odpisuje na SMS-y. Jestem też jej wdzięczna, że zgodziła się przyjść...mogłam nie mówić, że to popołudnie miałam spędzić z Delly...
Moje rozmyślania przerwała piłka, którą dostałam w głowę.
- Ojej przepraszam! - usłyszałam cieniutki głosik a po chwili ujrzałam przed sobą dwie dziewczynki:



- Nic ci nie jest? - zapytała pierwsza
- Nie...- zaczęłam masując obolałą głowę ręką
- Jak masz na imię? - przerwała mi ta druga
- Laura, al..
- A ja Sam!
- A ja Kim!
Ale rozgadane. To normalne??
- Czemu jesteście same? - zapytałam
- Nie jesteśmy same !
- O nie !
- Z nami jest Loguś!
- No właśnie!
- O patrz idzie tu !
- Na niego krzycz! On miał nas pilnować!!
Wtedy podszedł do nas chłopak, który był... przystojny. Ale na opiekuna do dzieci nie wyglądał.
- Krzycz na niego! To jego wina!
- Coście znowu zmalowały? - zapytał się chłopak.
Rany..co za głos. Taki pociągający.
- Ja nic!
- Bo piłka fiuuu!
- I wtedy w jej głowę bęc bęc !
- A ty wtedy tuuuuuuu!!
Mi się wydaje czy one są nienormalne??
- Ahaa. Macie tu kasę idźcie i kupcie sobie lody.
- Jeeeej!
- Jeeeeeeeej!
I pobiegły. Całe szczęście.
- Przepraszam za nie - odezwał się chłopak
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się - To twoje siostry?
Brunet wybuchnął czarującym śmiechem
- Dzięki Bogu nie. Wnuczki sąsiadki. Spotkała mnie tutaj i poprosiła, żebym przypilnował przez jakiś czas te diabełki.
Teraz miałam dobrą okazję, żeby mu się przyjrzeć. Chłopak przestał się śmiać i wyciągnął z kieszeni papierosa. 


Normalnie nie toleruję palaczy, ale jemu dodawało to tylko uroku.
- A tak w ogóle. Logan jestem - rzucił. I znów ten uśmiech...
- Laura - odparłam.
Brunet bardzo mnie onieśmielał, ale dlaczego? W ogóle to cała ta sytuacja jest chora. Jakies dwie dziewczynki rzucają mi piłką w głowę, zachowując się jakby miały ADHD. Potem zjawia się brunet, ktory niezwykle mnie intryguje. Jednocześnie cały czas odczuwam dziwny niepokój, który kazuje mi od niego uciekać. Dziwne. Nagle na niedaleko nas pojawiła sie Van, skracając moją wewnętrzna walke z sama soba: uciekac czy zostac? Odetchnelam z ulga i zwrocilam sie do logana
- Muszę iść. Moja siostra po mnie przyszła. Milo bylo cie poznac - i ruszyłam przed siebie
- Zaczekaj! Zapomniałaś torebki..
Chłopak podał mi ją, a gdy nasze dłonie się spotkały poczułam dziwne pikanie w brzuchu. Czułam się jakby...winna?
- Dzięki rzuciłam i pobiegłam w stronę siostry.
- Mi tez bylo milo. Bardzo milo - dodał myśląc zapewne ze nie uslysze

~Rydel~
- Bardzo pana przepraszam naprawdę - tłumaczyłam się ślusarzowi - Rodzice nie mieli serca oddać ich do psychiatryka. Wie pan jak to jest.
- A pani wie jak to jest mieć zniszczony strój roboczy? Mógłbym pozwać was do sądu!
- Wiem jak to jest, ale zazwyczaj w takich sytuacjach to mi pomaga - odparłam wyciągając z kieszeni plik banknotów
Na twarzy mężczyzny od razu zawitał uśmiech.
- W takim razie chyba się dogadamy..
- Oczywiście.
Wymieniłam jeszcze z nim parę zdań, a potem poczekałam, aż zniknie mi z pola widzenia. Jeśli poleje się krew, to wolę aby nie było świadków...
Odjechał. Weszłam więc do domu zamykając za sobą drzwi na klucz.
- DO MNIEE WSZAWE GUMIOKI !!!!!!!
Już po sekundzie chłopcy stali przede mną w równym rzędzie.
- Co wam strzeliło do głowy, żeby oblewać ślusarza kiślem ??!!
- B-bo on jest taaki l-lepki i i-i... - jąkał się Rocky
- Dobra nieważne - przerwałam mu - Ile poszło? - zapytałam chowając twarz w dłonie
Chłopcy zaczęli wymieniać się zaniepokojonymi spojrzeniami
- Ile poszło - zapytałam groźnie unosząc głowę - No ile?!
- Wszystko..
- CO??!?!? - wydarłam się i byłam pewna że w moich oczach płonie ogień - MAM ROZUMIEĆ ŻE ZMARNOWALIŚCIE 50 WORECZKÓW KIŚLA???!!! MOJEGO KIŚLA!!!!!!??????
ZABIJĘ!!!!
Po tych słowach rzuciłam się na nich. Moi bracia uciekali w popłochu. W pewnym momencie Ell podbiegł do drzwi.
- Zamknięte ! - wykrzyknął panicznie szukając drogi ucieczki
- Tak. Nie uciekniecie stąd. To już wasz koniec! - wybuchnęłam demonicznym śmiechem i z ogromną satysfakcją papatrzyłam na chowających się po wszystkich kątach chłopców...

________________________________________________________________________
Witam C:
Znowu daawno mnie nie było :/
Zupełnie nie mam czasu ... i jeszcze konkursy...
Jedynym pocieszeniem dla mnie jest to, że mam pomysła ! :D
Wiem już co będzie się dalej działo.
Jak tylko chwilkę znajdę to dodam kolejny rozdział :3
A w sprawie konkursu. Przykro mi trochę, że nikt nie wziął w nim udziału :C
Trudno. Postać widocznie będę musiała wymyślić sama :(
Nervermind. Dziękuję wszystkim którzy czytają to, co piszę.
I tym co komentują (serio jak widzę te 7 miłych komków to automatycznie zaciesz :3)
Do napisania więc ^^

~Rose

poniedziałek, 8 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 10

~Ross~
Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Czy ja tego chcę? Cholernie. Wpatrywałem się w jej piękne, brązowe oczka. Jedyne czego teraz pragnąłem to przyciągnąć ją do siebie i wpić się w te wyjątkowe usta, które powinny zupełnie do mnie należeć. Każda komórka mojego ciała tego pragnęła. I wtedy...zadzwonił mój telefon. Serio? Zabiję tego debila, który przeszkodził mi w takim momencie. Laura, gdy tylko usłyszała dzwonek mojej komórki odskoczyła ode mnie, wbiła wzrok w ziemię, a na jej policzkach zawitał rumieniec. Ona jest taka piękna, gdy się rumieni. Wygląda wtedy tak niewinnie, że mam ochotę objąć ją i nigdy nie puścić, aby żadne zło tego świata nie skrzywdziło tak niewinnej istoty.
-Umm...nie odbierzesz? - zapytała brunetka wciąż wpatrując się w ziemię
Pięknie. Pewnie wyglądałem jak jakiś debil. Telefon dzwoni a ja zamiast odebrać patrzę na dziewczynę jak ciele w namalowane wrota. Po prostu super.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, a w mojej głowie pojawiało się milion sposobów na uśmiercenie/zranienie osoby, która właśnie do mnie dzwoni. Na początek mógłbym wydłubać jej oczy krzywym patykiem, następnie...
- Odbierz już - powiedziała Laura teraz udając, że robi coś na telefonie
Teraz to na 90% ja spaliłem buraka. Jaki ze mnie @!#$%&  Nie dość, że najpierw jak niepełnosprawny umysłowo się na nią lumpię, to potem jeszcze nie potrafię odebrać komórki. Brawo Ross. Brawo.
Nie chcąc wyjść na jeszcze większego debila wcisnąłem zieloną słuchawkę
- Dzień dobry. Czy mam przyjemność rozmawiać z panem Rossem Lynch?
``Dzięki tobie już nie taki dobry``- pomyślałem
- Tak. Przy telefonie. - odparłem oschle
- Dzwonię, aby potwiedzić pana obecność na spotkaniu w hotelu `Superior`...
- Niestety nie... - przerwałem jej
- Proszę dać mi skończyć. Odbędzie się pogadanka na temat niewłaściwego używania papieru toaletowego i o poważnych konsekwencjach, jakie niesie ze sobą nie spuszczanie deski po ...
- Do widzenia
- Ale otrzyma pan darmowy upominek w postaci szczotki do toalety !
Nie dając kobiecie nic więcej powiedzieć rozłączyłem się i wrzuciłem telefon do kieszeni. Pięknie. A więc straciłem szansę na pocałunek z Lau przez szczotkę do kibla? Serio? Ja to mam szczęście ...
- Rydel, Rocky i Ell wrócili już do domu - odezwała się brunetka po chwili uparcie wpatrując się w ekran telefonu
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałem na swoją komórkę i przeczytałem wiadomość od Rikera po czym poinformowałem:
- Van i Rik też
W tym momencie po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek komórki. Co oni tak się na raz uwzięli, no !
- Nie odbierzesz?
- Umm - zacząłem przeczesując ręką włosy - ale to twój telefon dzwoni
Laura w mgnieniu oka obróciła się do mnie tyłem i odebrała połączenie przychodzące. Mógłbym przysiąc, że na jej twarzy zauważyłem zmieszanie, a na policzkach, tak uwielbiany przeze mnie, rumieniec.
Po krótkiej chwili obróciła się znów do mnie teraz z zaciekawieniem oglądała swoje buty:
- Calum skręcił kostkę i Raini pojechała z nim do szpitala. Za chwilę dostanie wypis i pojadą do domu Caluma.
- Too - zacząłem - wracamy sami?
- T-tak ja-asne - wydukała
Zaraz po tym ruszyliśmy w stronę mieszkania dziewczyny. 
Było już po 18.00. Lampy uliczne świeciły słabym blaskiem, a delikatne promienie wesoło tańczyły na jej włosach. Teraz była jeszcze piękniejsza niż zwykle, o ile w ogóle jest to możliwe. Szliśmy w zupełnej ciszy. Nie wiedziałem czy powinienem się odezwać. Może milczenie będzie lepszym rozwiązaniem? A co jeśli Laura źle zinterpretuje moje zachowanie? Zacząłem się denerwować. A to do mnie takie niepodobne! Moją głowę zaprzątało wiele myśli. Co tak właściwie się stało? Prawie się pocałowaliśmy i to było ... super. Nawet bardzo. Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Ale czy Lau czuje to samo? Myślałem o tym całą drogę i zanim się obejrzałem staliśmy pod jej domem. 
- To pa Ross - powiedziała - świetnie się dziś bawiłam.
Obdarzyła mnie swoim przepięknym uśmiechem. Na ten widok i na mojej twarzy zawitał uśmiech. Nagle dziewczyna podeszła do mnie, stanęła na palcach po czym delikatnie ucałowała mnie w policzek. Następnie szybko wbiegła do swojego mieszkania i zamknęła za sobą drzwi. Ja natomiast przyłożyłem dłoń do miejsca, w którym dotknęły mnie usta brunetki i jeszcze przez długi czas wpatrywałem się w drzwi, za którymi zniknęła Laura...


~Laura~
Nie wierzę! Ja ... zrobiłam to! A co jeśli on obrazi się? Może postąpiłam zbyt pochopnie? Wbiłam wzrok w podłogę i zaczęłam intensywnie myśleć. Czułam, jak bardzo rozgrzane są moje wargi po zetknięciu ze skórą blondyna. Nie wiem nawet ile tak stałam. W pewnym momencie do kuchni weszła Van
- Eee siostra? Nic ci nie jest?
- Umm...co?- spytałam wyrwana z transu
- Dobrze się czujesz? Stoisz i gapisz się w podłogę jak..
- Świetnie! - przerwałam jej być może zbyt entuzjastycznie.
Odpowiedziało mi zdziwione spojrzenie siostry. Taa...chyba lepiej się zmywać.
- DOBRANOC!! - wykrzyknęłam i pognałam jak torpeda na górę
W mgnieniu oka umyłam się i przebrałam w piżamę. Następnie wskoczyłam do łóżka i uświadomiłam sobie, że jest za wcześnie na spanie. To nic. Za to będę mogła zatopić się we własnych marzeniach...
Myślałam długo. Odtwarzałam w pamięci każdy detal Rossa. On jest taki ... idealny. Tak idealny, że to praktycznie nierealne. Zanim się obejrzałam zrobiło się całkiem ciemno. Zmęczona oddałam się w objęcia Morfeusza.
Tej nocy po raz pierwszy przyśnił mi się Ross Lynch 


________________________________________________________________________
Witam! :D
Po tej jakże długiej nieobecności przybywam z krótkim rozdziałem, 
który kupy mi się jakoś nie trzyma! JeJ!
Ale co poradzić: Jestę debilę i nic na to nie poradzę :3
Mam nadzieję, że wytrzymacie jakoś ze mną, hm? ;p
Całuski dla Was ! :P

~Rose