~Laura~
Właśnie wracałyśmy z Van z zakupów. Jakieś szaleństwo. Ja miałam 12 toreb z nowymi rzeczami. Moja siostra 20. Ciekawe tylko tylko jak my to dotaszczymy do domu?
Już szukałam w telefonie numeru do Larego - dziwnego gostka który jeździ wózkiem widłowym, kiedy Ness mnie zatrzymała.
- O co chodzi? - zapytałam zdezorientowana
- Wypadek. Będziemy musiały przejść inną drogą
Spojrzałam w miejsce, w które wpatrywała się moja siostra. Nagle coś mocno ścisnęło mnie za serce, a źrenice rozszerzyły się z przerażenia. Zobaczyłam taksówkę. Dokładnie tą samą, która zawiozła mnie na spotkanie z Rydel. Sanitariusze wyciągali kierowcę z pojazdu i na noszach wnosili do karetki. Pojazd był całkowicie zniszczony. I pomyśleć, że jeszcze nie dawno byłam w tym samochodzie...
- Idziemy? - zapytała Ness wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak - odparłam nieprzytomnie.
Skręciłyśmy w boczną uliczkę i ruszyłyśmy w stronę domu. Wiedziałam, że do końca dnia nie wyrzucę z głowy obrazu zmasakrowanego wozu i kierowcy.
*następnego dnia*
Obudziłam się o 6 rano. Może to dziwne, ale chyba Vanessa mnie upiła. Nic nie pamiętam z wczoraj. A tak mi się wydawało, że kakałko miało dziwny smak... Całą noc spałam jak dziecko. Muszę tak robić częściej.
Szybko umyłam się i ubrałam, po czym zbiegłam ze schodów do kuchni i przygotowałam śniadanie. Spojrzałam na zegarek. 6.10. Hmm...muszę poprosić Ness o przepis na to kakao...
Nie wiele myśląc pobiegłam do pokoju siostry i zwaliłam ją z łóżka. Van spadła twarzą w dywan a po chwili usłyszałam wiązankę przekleństw.
- Dzień dobry kochana siostrzyczko! Jak się masz? Bo ja geniaaalnie ! Zrobiłam ci śniadanko. Stoi na stole. Choć szybko na dół bo wyzimnieje. Mówiłam że Cię kocham? Nie? To dobrze ! Hahaha żarcik. A tak w ogóle...co mi dodałaś wczoraj do kakałka? - z moich ust lał się potok słów, a ja nie mogłam przestać.
Nessie spojrzała na mnie podejrzliwie, a po chwili rzuciła:
- Muszę zadzwonić do babci. Ta jej nalewka jest niesamowita !
~Rydel~
Leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Jaka upojna cisza. Zero śmiechów, zero nieprzyjemnych zapachów. Obróciłam się na drugą stronę i moim oczom ukazała się tacka, na której stało gorące kakałko i kanapki z nutellą. Obok leżała kartka z napisem : "Dla kochanej siostrzyczki"
Nie ma co małpki się postarały. Poprawiłam się w łóżku i zaczęłam pałaszować śniadanko. Jak dobrze smakuje gdy nie trzeba samemu robić... Po zjedzonym posiłku wstałam i udałam się do łazienki w wiadomym celu. Ubrałam się, a gdy wróciłam do pokoju tacki już nie było. Uśmiechnęłam się sama do siebie i powoli zeszłam po schodach. W salonie siedziała cała moja rodzinka i przerażonymi oczami wpatrywała się w moje oblicze. Rocky nawet obgryzał paznokcie. Momentalnie wszyscy wstali i razem wyrecytowali: "Dzień dobry, o wspaniała, o najpiękniejsza siostro świata!". Aww to było urocze.
Pomimo to spoglądnęłam na nich z wyższością i odparłam.
- Dziś nie poleje się krew. Dziś - dodałam z naciskiem mrużąc oczy. - Ale kisiel macie odkupić.
- Tak jest Delly - odpowiedzieli znów chórem
W środku śmiałam się jak opętana widząc ich skruszone miny, jednak nie okazywałam tego na zewnątrz. Niech się jeszcze trochę pomęczą.
- Spakowani?
- Tak jest!
- Prowiant gotowy?
- Tak jest!
- Taksówki zamówione?
- Tak jest!
- To jedziemy po Laurę i Vanessę!
- Ta....Rydel? A ty się spakowałaś? - niepewnie zapytał Riker
Zamurował mnie tym. Faktycznie. Chłopcy wczoraj tak mi podnieśli ciśnienie, że nie pomyślałam o spakowaniu. Muszę jakoś z tego wybrnąć. Nie dam im satysfakcji, że ja popełniłam błąd. Myśl Rydel, myśl...
- Phi! To mnie nawet nie spakowaliście? - wyrzuciłam im - Phi!
Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i dumnie, z podniesioną głową opuściłam salon.
Po chwili byłam gotowa. Nawet nie zdążyłam wyjść z pokoju, kiedy przybiegł do mnie Ross i zapytał, czy może wziąć moją walizkę. Oczywiście ja wspaniałomyślnie mu pozwoliłam i niedługo potem siedzieliśmy w taksówce.
~Vanessa~
Siedziałyśmy spakowane i czekałyśmy na Lynch'ów. No..w sumie ja siedziałam, bo Laura po tej nalewce dostała takiego kopa, że zdążyła już cały dom wysprzątać, a teraz niespokojnie wierciła się na krześle. Z takiej Laury to niezły pożytek jest. Ostatecznie jednak postanowiłam się nad nią zlitować i dałam jej do wypicia szklankę mleka. Może to i dziwne, ale babcia stwierdziła, że pomoże. Nigdy nie podważam słów babci. Ona wie wszystko.
Laurę już powoli opuszczały siły, gdy usłyszałyśmy podjeżdżający samochód. Wzięłam więc swoją walizkę i wyszłam przed dom. Zaraz za mną człapała Laura. Gdy zobaczyła czekającą taksówkę zatrzymała się na chwilę. Już myślałam, że zaraz zacznie wrzeszczeć i nie wsiądzie do pojazdu. W końcu po coś ją opiłam, tak? Kiedy zobaczyła wczoraj ten wypadek stała się nieobecna. Wpatrywała się w przestrzeń i czasem mruczała coś, że nigdy nie wsiądzie do taksówki. Co więc miałam zrobić? Nie mogliśmy jechać niczym innym,a poza tym nie chciałam patrzeć na taką dziwną Laurę. Zaufałam więc słowom babci :"Pamiętaj wnusiu. Najlepszym sposobem, aby zapomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia jest moja naleweczka. Jak wpadniesz w kłopoty, albo kogoś okradniesz, daj takiemu klientowi kieliszeczek, a twoje problemy znikną", i dałam jej tej nalewki.
W jednaj z taksówek siedziałam ja, Lau i Rydel. W drugiej natomiast Riker, Ell, Ross i Rocky.
Kiedy kierowca zapakował nasze bagaże, a my usadowiłyśmy się wygodnie w pojeździe, ruszyliśmy. Laura od razu zasnęła. Może to i lepiej? Nigdy nie lubiła długich podróży. Wpakowałyśmy ją więc na przednie siedzenie. Z tył zostałam z Delly. Całą drogę gadałyśmy i wygłupiałyśmy się. Zapowiada się świetny weekend.
~Laura~
Obudziło mnie delikatne szarpanie za ramię i łagodny głos Van:
- Wstawaj śpiochu
- Jeszcze pięć minut - wymruczałam
- Za pięć minut to będziesz sama płacić za podróż - rzuciła z tyłu Rydel
Czekaj. Rydel? Podróż? Wycieczka! Zerwałam się jak głupia, otworzyłam drzwi ale wyskoczyć nie mogłam, bo trzymały mnie pasy. Musiałam wyglądać komicznie bo dziewczyny zanosiły się śmiechem, i nawet kierowca powstrzymywał uśmiech. Zyskałam jednak tym na czasie. Van i Delly śmiały się jeszcze z pięć minut, więc mogłam spokojnie wysiąść z pojazdu. Nie długo po mnie z taksówki wypełzła -dosłownie- Van.
- Ejj serio? Ja mam płacić? - biadoliła blondynka
- Trzeba było się nie śmiać, o !- wyrzuciłam jej i pokazałam język
Rydel zrobiła tylko kwaśną minę, po czym zaczęła szukać w portfelu pieniędzy.
Po jakimś czasie staliśmy już wszyscy ze swoimi bagażami na...środku pustej drogi. Delikatnie prószył śnieg. Rozejrzałam się dookoła. Nic. Żadnego budynku, żadnej drogi, żadnej żywej duszy.
- To czym jedziemy teraz?
Odpowiedziały mi ciche śmiechy. Nic nie rozumiejąc zmarszczyłam brwi.
- No co?
- Nikt ci nie powiedział, że dwa kilometry przejdziemy pieszo?- zapytał Riker
Spojrzałam z mordem w oczach na Van.
- No co - rzuciła - nie powiedziałam ci, bo byś nigdy się nie zdecydowała. Wiem, że nie lubisz zasp śniegu, a jak widzisz cała droga jest zasypana.
Ugh...ma rację. Wolałabym siedzieć w ciepłym domku niż brnąć przez mokry śnieg. Wszyscy już ruszyli a ja dalej stałam i gapiłam się przed siebie.
- Wszystko dobrze - zapytał ze zmartwioną miną Ross
Spoglądnęłam na niego i na chwilę zaparło mi dech. Płatki śniegu osadziły się na jego zmierzwionej blond czuprynie, a jego policzki były delikatnie zarumienione. Wyglądał tak...mmm.
Zaraz jednak się opanowałam:
- Jasne. Idziemy?
I ruszyliśmy przed siebie. Całą drogę rozmawiałam z Rossem starając nie wpatrywać się w niego jak głupia. O dziwo humor mi dopisywał, chociaż w głębi serca zaczęłam mieć złe przeczucia.
_________________________
Witam ^-^
Mam rozdzialik napisany co nudny jak flaki
( tu dajcie sobie melodię z "Mam chusteczkę haftowaną" xD)
No nie mogłam tego nie napisać :D
Najdłuższy to ten rozdział nie jest, ale za to szybciej pojawi się kolejny.
Zbliżamy się do wydarzenia, które zmieni coś niecoś w życiu naszych bohaterów ^^
Zapraszam też na mojego drugiego bloga.
Wyraźcie swoją opinię, bo nie wiem czy go dalej ciągnąć czy zastopować
i zająć się tym :P
Do napisania :3