Szliśmy ciągle się śmiejąc. Miny ludzi, którzy nas mijali - bezcenne. Po drodze zahaczyliśmy do domu Lynchów, a ja zadzwoniłam po Van. Po dziesięciu minutach wszyscy razem ruszyliśmy w stronę Wesołego Miasteczka. Szliśmy w zwartej grupie bo jak to mówią: "W kupie siła, w kupie moc, że rozerwie nawet sroc!" ( żeby nie było - tak się mówi naprawdę ^^). Nie wiem ile trwała nasza podróż. Bawiłam się tak dobrze, że mogłabym iść dalej. Jednak za jakiś czas naszym oczom ukazał się taki widok:
- Faktycznie fajne - odezwała się Van świecącymi oczkami wpatrując się w jeden punkt, a mianowicie...Tunel Miłości... ach ta moja siostrzyczka. Oczywiście Riker od razu podążył za wzrokiem Ness i teraz to jemu paczadełka się zaświeciły. Już ja dobrze wiem co się tu święci...
- To tak - w pewnym momencie rzucił nie kto inny jak Riker (oczywiście wciąż wpatrując się raz w Van, a raz w Tunel Miłości) - rozdzielamy się na grupy!
- A to niby czemu? Dlaczego mamy cię słuchać? - zapytała Rydel
- Booo - zaczął - Po pierwsze: jestem najmądrzejszy - tu wszyscy zaczęli się śmiać
Jednak niezrażony Riker kontynuował:
- Po drugie: jestem najstarszy, a po trzecie: jest nas dziewięcioro, a tu jest straszny tłok. Wątpię, aby udało nam się znaleźć atrakcję z wolnymi dziewięcioma miejscami.
Z tym niechętnie wszyscy musieliśmy się zgodzić.
- TO JA CHCĘ Z ELLEM ! - wydarł się Rocky łapiąc przyjaciela za ramię i ciągnąc za sobą.
- Tych dwóch debili razem w takim miejscu = katastrofa + konieczność opłacenia naprawy zepsutych atrakcji. Lepiej pójdę z nimi. - odezwała się Delly
I nim zdążyłam się obejrzeć już ich nie było. Świetnie. Po prostu super. To ja chciałam być z Rydel! Ugh. Dobrze, że mam jeszcze Van. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu siostry, lecz ona była już daleko od nas. Z Rikerem. Zdrajczycielka!
- To idziemy razem? - zapytała Raini - No przecież! Raini! Jak dobrze, że ona jest!
Tym oto sposobem ja, ciemnowłosa, rudzielec i blondasek ruszyliśmy w poszukiwaniu czegoś dla siebie. Po niecałych pięciu minutach Calum zaproponował samochodziki. Wszyscy ochoczo się zgodziliśmy i czym prędzej zaczęliśmy się ścigać do wspomnianej wcześniej atrakcji. A co okazało się na miejscu? Zostały dwa ostatnie miejsca i gdy ja chciałam jakoś sprawiedliwie ustalić kto je zamie, Raini i Calum wewalili się do środka i pokazali nam języki. UGH! Kobyły przebrzydłe!
- To co robimy? - zapytał Ross
- No nie wiem, prowadź.
Tak więc ruszyliśmy. Szliśmy i szliśmy, a co jakiś czas mijały nas zakochane pary. Ach ta przebrzydła miłość! Gdzie ten cholerny książę na swoim zasranym koniku, który swym uczuciem zburzy ten wstrętny mur mej szarej codzienności?! No gdzie?!
Okej Lau "Calm down". Kiedyś przyjedzie, a ty nie wyrażasz się tak brzydko. Tak nie przystoi - uspokajałam się w myślach.
- Coś się stało? - zapytał mój towarzysz
- Hmm? - spytałam nieprzytomna
- Pytam czy coś się stało. Wyglądasz jakbyś chciała kogoś zamordować. - odparł roześmiany
- Nie nie. Tak tylko.
- WoW ! Pacz na to !
- Co? - nakręcona zaczęłam rozglądać się dookoła, spodziewając się zobaczyć coś w rodzaju małego kociaka w przebraniu słodziaśnej pandy.
- To najlepszy Dom Strachu jaki widziałem!
Och...więc to tylko to? Ale zawód
- Patrz jest tam - wskazał mi palcem
Spojrzałam więc "tam" i mnie zamurowało. Ooo nie. Nie nie nie nie nie nie.
Tylko nie to. niech on tam nie chce iść. Wszystko tylko nie to !
- Chodźmy tam! - rzucił wesoło i pociągnął mnie za sobą.
W mojej głowie pojawiało się milion wymówek na sekundę. Żadna dość dobra.
- Umm...a może pójdziemy gdzie indziej? - zapytałam starając się robić jak najsłodszą minkę
- A może nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Stanęłam w miejscu.
- Na prawdę Ross. Chodźmy na lody co?
- Hmm...czy ktoś tutaj się boi?
- Cooooo? Nie. Skądże znowu... cóż to za niezrozumiały pomysł! H-he-he - taaak. Kłamanie nie jest moją mocną stroną.
- Boisz się.
- Pfff. Nieee?
- Boisz.
- Nie! - teraz to mnie zaczyna wnerwiać
- Laura się boi! Na na nana na! - i jeszcze mi będzie tu podśpiewywał!
- NIE !
- Udowodnij !
- To chodźmy tam! Proszę bardzo!
- Chodźmy!
- Świetnie!
- No właśnie świetnie! - krzyknął zadowolony z siebie.
Ja natomiast dumnie uniosłam głowę do góry i ruszyłam przed siebie. Boże...jak łatwo mnie sprowokować... ja tego nie przeżyję.
Tymczasem u naszych gołąbeczków...
~Vanessa~
Moje serce dziwnie szybko biło. Co chwilkę spoglądałam dyskretnie na blondyna.
- Dokąd idziemy? - spytałam w końcu
Chłopak zastanawiał się nad swoją odpowiedzią. Wyglądał, jakby obmyślał jakiś plan...
- Sam nie wiem - rzucił po chwili - Wybierzmy się na piątą atrakcję, którą miniemy. Co ty na to?
Momentalnie posmutniałam. Ale czego mogłam się w sumie spodziewać. Że zabierze mnie do Tunelu Miłości i razem odjedziemy ku zachodzącemu słońcu? Idiotka ze mnie. On nawet się mną nie interesuje a co dopiero ... ech.
No więc liczyliśmy te atrakcje. Diabelski młyn, Filiżanki, Twister, Samoloty, Tunel Miłości, Kolejk... Zaraz zaraz. Już było pięć! Tunel Miłości!
- Och spójrz co za zbieg okoliczności - próbował udawać zdumionego.
No cóż...nie wyszło mu. Specjalnie to zrobił! Moje kocha...aaaa ram zam zam ! Tak sobie tylko śpiewam, a co? Niewolno?
Nie doczekawszy się żadnego odzewu z mojej strony zmieszany przeczesał dłonią włosy i powiedział:
- Eee...znaczy jeśli nie chcesz to...
- Ależ chcę ! - krzyknęłam chyba za głośno
Riker jednak tylko się uśmiechnął, po czym podeszliśmy do kasy zakupić bilety. Ja nie płaciłam, bo blondyn zafundował mi bilet. Słodziak.
Gdy zobaczyłam, jak będzie wyglądać nasza trasa...szczęka mi opadła. Weszliśmy do ogromnej hali. Spodziewałam się czegoś w stylu dróżki z kwiatów czy coś a tu :
Właśnie tak wyglądał nasz środek transportu. Nie mam pojęcia, jak osiągnęli efekt księżyca na suficie i pięknego nieba na ścianach. To nieważne. Ważne jaki był efekt końcowy. Cudowny.
Przez środek pomieszczenia płynęła rzeka, która po chwili chowała się w tunelu w kształcie serca. Ciekawe jak długim? Brzegi rzeki natomiast były otoczone poprzez cudowne drzewa i krzewy. A łódka była dość wąska...
- Coś mała ta łódeczka - rzuciłam gdy sadowiliśmy się wewnątrz "łabędzia"
- Mi to nie przeszkadza - odparł ciepło i obdarował mnie tak boskim uśmiechem, że przeszły mnie przyjemne dreszcze, a na twarzy zawitał rumieniec.
Po chwili ruszyliśmy. Delikatnie przysunęłam się do blondyna, a ten niepewnie objął mnie ramieniem. To takie urocze. Widząc, że ma bliskość mu nie przeszkadza przysunęłam się jeszcze bliżej i oparłam swą głowę na jego ramieniu. Krótko po tym wjechaliśmy w nieoświetlony tunel ...
A teraz zaglądnijmy do naszego ukochanego trio
~Rydel~
Czuję się jak matka. Naprawdę. Idę sobie, a koło mnie biegają rozwrzeszczane dzieci - Ell i Rocky.
- Delly Delly Delly ! - zaczyna się...
- Co znowu? - spytałam już znudzona ich ciągłym marudzeniem
- Weź nas na kolejkę!
Czemu nie pójdą sami?! Te jedne !@$#%^@%^!. Gdybym nie obawiała się, że rozwalą całe wesołe miasteczko, bawiłabym się z dziewczynami. Nawet wydrzeć się na nich nie mogę bo się rozpłaczą i będzie wstyd. Aa!
- Już idziemy - odparłam zaciskając zęby
- Yaay ! - krzyczeli biegając w kółko
Podeszłam więc do kasy. Ciepłym uśmiechem przywitał mnie pan w podeszłym wieku.
- Dzień dobry - przywitałam się - poproszę trzy bilety na tę kolejkę.
- Dobrze...ale dla kogo? - zapytał marszcząc brwi
Nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi wskazałam ręką na siebie i chłopaków, którzy aktualnie obwąchiwali hydrant.
- Bardzo mi przykro, ale nie wpuszczamy dzieci. Może pani sama skorzystać z atrakcji.
Na te słowa wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- D-dziękuje al-le nie m-mogę ich zostawić sa-amych - dukałam przez śmiech - Jeszcze mi się maluchy p-pogubią.
Mężczyzna tylko wzruszył ramieniami, a ja podeszłam do moich "dzieciaczków"
- Cio się stało Delly? - zapytał Rocky
- Niestety nie pójdziemy na kolejkę
Odpowiedział mi płacz chłopaków.
- Już już, cichutko - próbowałam ich uspokoić. Bezskutecznie. - Jak będziecie grzeczni to kupię wam nutellę! O! Tu macie kase!
- TAAK! - wydarli się, wyszarpali ode mnie pieniądze i pobiegli w nieznanym mi kierunku
- A wy dokąd się wybieracie? - zapytałam
- Do spożywczaka! Po nutellę!!
Zaraz po tym znikli mi z oczu. Szkoda tylko, że nie wiedzą gdzie jest sklep spożywczy. Te debile się zgubią. Westchnęłam cichutko i wysłałam do Laury SMS-a, że razem z Ellem i Rockym wrócimy wcześniej do domu. Następnie pobiegłam za moimi maluszkami.
~Laura~
Teraz wiem na pewno. To najgorsza decyzja jaką podjęłam w moim calutkim życiu. Z zewnątrz Dom Strachu wyglądał okropnie. W środku było o wiele gorzej. Czarne ściany spryskane czerwoną farbą, która doskonale imitowała krew. Okna zabite deskami. Wszystko w pajęczynach. Jedynym źródłem światła było kilka świeczek. Na ziemi leżały manekiny bez głów lub z wydrapanymi oczami. Ewentualnie z rozprutymi brzuchami i wnętrznościami na wierzchu. Po całym budynku natomiast chodzili ludzie przebrani za zombie. Charakteryzacja idealna. Jeśli było się nie uważnym, zombiak podchodził i gryzł w rękę. Okropność. Reakcja Rossa - "WoW! Odjazd!" Moja reakcja - "Fuu zaraz się porzygam" (oczywiście nie powiedziałam tego na głos; jeszcze by pomyślał że się boję; Phi)
Czekaliśmy na swoją kolej. W pewnym momencie moją uwagę przykuła para, która właśnie wychodziła z atrakcji. Dziewczyna miała przerażoną minę, ledwie stała na nogach i cała się trzęsła. Chłopak śmiał się w najlepsze i obejmował ją ramieniem. Taaa. Po skończonym przejeździe będziemy wyglądać tak samo...no znaczy bez tego obejmowania.
- Idziesz? - zapytał Ross
- Taaa
No więc poszliśmy. I od razu wszystko mi się nie podobało. Wagonik, w którym mieliśmy jechać, był za mały. Siedząc stykaliśmy się rękami. Do tego nie wolno mi krzyczeć. Przecież potem Ross opowie o tym całej paczce, że się bałam i będą się ze mnie wyśmiewać. Pięknie! Niedługo po moich rozmyślaniach ruszyliśmy. Szczerze? Nie pamiętam przebiegu trasy. Zaraz po tym jak przed wagonik wyskoczył szkielet z resztkami mięsa na żebrach, a z sufitu spadły na nas pająki zamknęłam oczy i wtuliłam się w coś. Nawet nie wiem co. "Przejażdżka" dłużyła mi się niemiłosiernie. Jednak po jakimś czasie przestałam odczuwać na twarzy podmuch wiatru, a pod głową poczułam lekkie drganie. Powoli otworzyłam oczy. To Ross delikatnie się śmiał. A ja...ja byłam w niego wtulona. Gdy tylko uświadomiłam sobie co robię jak oparzona wyskoczyłam z wagoniku, wbiłam wzrok w ziemię i oblałam się rumieńcem. Następnie ruszyłam w stronę wyjścia.
- Co robimy teraz? - zapytał mój towarzysz doganiając mnie
Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Nie zamierzał wyśmiewać się z mojego zachowania. Uff. Jednak zanim zdążyłam coś odpowiedzieć dodał:
- Masz pająka we włosach
Następnie chłopak przybliżył się do mnie i delikatnie wyplątał stworzonko z moich włosów. Byliśmy naprawdę blisko. Nie mogłam nic powiedzieć. Zupełnie jakbym zapomniała jak się mówi. Wpatrywałam się jedynie w czekoladowe oczka Rossa. Chłopak nie pozostał mi dłużny i utkwił swój wzrok w moich paczadłach. Staliśmy tak wpatrując się w siebie. Wydawało mi się, że blondyn delikatnie się do mnie przysunął. Zrobiłam to samo. Po moim ciele rozszedł się przyjemny dreszcz. I wtedy stało się coś, o czym jeszcze nie dawno bym nie pomyślała...
________________________________________________________________________
Szemka :3
Witam Was serdecznie i dziękuje z całego serduszka:
- Klaudi Yeah
- Tinsley ♥
- Tulii Marano
- Anonimkowi
- Słodkiej Czekoladce
- Karci Lynch
- Patce Cher
Jak zobaczyłam tyle komów to padłam. Naprawdę!
Byłam pewna, że już Was tu nie będzie po długim okresie bez rozdziałów! A jednak!
Jesteście wspaniali ^-^
Pozdrowionka
~Rose